HISTORIA POWSTANIA KOŚCIOŁA NA GÓRNEJ WSI W POLANCE WIELKIEJ
S.S. Karmelitanki Dzieciątka Jezus w Polance Wielkiej.
Rok 1925
Katarzyna Bielenin z Brzeszcz wyszła za mąż za Franciszka Jarzynę, który posiadał majątek 25 morgów. Jarzynowie mieli czterech synów. Władysław został kapłanem w Zakonie o. Karmelitów Bosych i jako kapelan wojskowy po I Wojnie Światowej zmarł w 1920 roku na tyfus w Chełmie Lubelskim (Austriacy na kapelanów wojskowych w czasie I Wojny Światowej brali przeważnie zakonników). Hieronim zmarł jako student w siódmej klasie gimnazjalnej. Stanisław również zmarł a w młodym wieku na gruźlicę w 1909 roku. Najmłodszy Franciszek od dziecka okazywał niedołęstwo umysłowe, które podczas I Wojny Światowej, doprowadziło go do choroby umysłowej. Mąż Katarzyny umarł zaraz po I Wojnie Światowej w 1920 roku. Nastały dla wdowy ciężkie czasy. Gorąca pobożność ratowała ją od rozpaczy. Opowiadali poważni gospodarze Stanisław Walusiak i Jan Nachajski, że Jarzynowa pod wpływem tych nieszczęść bardzo cierpiała. Była bardzo pobożna, miała silną wiarę. Kiedy zbliżała się burza do Polanki Wielkiej wychodziła z domu na pole i dzwoniąc ręcznym dzwonkiem loretańskim odmawiała specjalne modlitwy w celu odwrócenia pędzących chmur. „ O, Jarzynowa dzwoni nie będzie burzy”- mówili sobie z wiarą ludzie. Wszyscy też darzyli ją wdzięcznością i życzliwością. Katarzyna nie mogąc w gospodarstwie, często mówiła sąsiadom, że majątek swój odda siostrom zakonnym, a one mają wybudować tu kaplicę. Nadzieją powstania kaplicy radowali się prawie wszyscy ludzie w Górnej Polance, od kościoła parafialnego odległej o 4 kilometry, cieszyli się bardzo ponieważ przy swoich obowiązkach nie wszyscy w niedzielę mogli iść do kościoła. Szczególnie cieszyli się ludzie starzy, chorzy.
Tę myśl oddania siostrom majątku podsuwał matce najpierw najstarszy syn Władysław, karmelita bosy. Po śmierci syna Władysława powiernikiem Jarzynowej stał się jej rodzony brat ks. Alfons Bielenin mieszkający w Krakowie. I on to zwrócił się do o. Antoniego Foszczyńskiego, przeora Krakowskiego, aby S.S. Karmelitanki objęły gospodarstwo jego siostry w Polance Wielkiej.
Matka Teresa ofertę przyjęła. Zapis majątku odbył się w Oświęcimiu u notariusza Zarosłego. Do Polanki zaraz przybyły dwie siostry: Janina i Maria. Na wstępie złożyły wizytę miejscowemu proboszczowi, zacnemu kapłanowi, dziekanowi Izydorowi Steczko, który bardzo serdecznie je przyjął, wyrażając swoje zadowolenie z osiedlenia się sióstr w parafii. Obiecał starać się o erekcję w Kurii Biskupiej. Następnie złożył we dworze państwu Wysockim w Polance Wielkiej, gdzie poznały bardzo zacną, bogobojną panią domu i jej rodzinę. Były również u kierownika szkoły, pana Zajasa i jego żony. Poznały również miejscowego wójta, zacnego gospodarza i krewnego fundatorki, Ignacego Drabczyka, który pozostał zawsze dla sióstr życzliwy.
Siostry więc zabrały się z zapałem do pracy. Fundatorce zostawiły jeden pokój do użytkowania osobistego, resztę zajęły same na mieszkanie, kuchnię oraz spiżarnię. Dom był nie duży, posiadał trzy izby i sień. Nie wyglądał więc imponująco. Ale i cała gospodarka nie wyglądał imponująco. Inwentarz tak żywy, jak i martwy był zapuszczony. Widać było brak gospodarza. Nadto fundatorka obciążona była większymi lub mniejszymi długami prywatnymi u swych krewnych i znajomych, które stały się ustawicznym źródłem kłopotów i nieprzyjemności, a których przy zapisie biedaczka nie wspomniała. Ponadto syn jej przebywał w szpitalu i trzeba było o nim pamiętać. Kiedy jednak, dnia 13 grudnia 1925 roku Matka Teresa Kierocińska w towarzystwie o. Antoniego Foszczyńskiego złożyła wizytę arcybiskupowi, tenże Najdostojniejszy Arcypasterz przyjął ją serdecznie. Pobłogosławił Matce i całemu zgromadzeniu, nie tylko zezwolił na zamieszkanie, ale życzył, by dzieł tak piękne i zbożne mogło się rozwijać na chwałę Bożą i zbawienie dusz.
Kilka miesięcy po osiedleniu się sióstr w Polance powstała w małym pokoiku kapliczka. Ksiądz proboszcz Izydor Steczko bardzo życzliwie ustosunkował się do sióstr. Od czasu do czasu przyjeżdżali Ojcowie Karmelici Bosi, o. Józef, o. Bernard z Wadowic i Krakowa i odprawiali w niedzielę mszę świętą. Do kapliczki chodzili tylko najbliżsi sąsiedzi, bo była bardzo mała. Siostry nie długo po swoim przybyciu otworzyły ochronkę prywatną, oraz pracownię haftu i szycia. Dziewczętami zajmowała się Matka Magdalena.
W czerwcu 1926 roku odwiedził Polankę o. Antoni Foszczyński już jako prowincjał. Przecież to za jego przyczyną powstała fundacja sióstr w Polance. Był spowiednikiem nadzwyczajnym sióstr i przyjeżdżał odtąd co trzy miesiące. 30 sierpnia 1926 roku przyjechał na wizytację parafii Polańskiej sam Książe Metropolita Sapieha. Siostry zajęły się przygotowaniem kościoła parafialnego, jak również dziećmi i młodzieżą. Również ubogą chatę Jarzynowej przyozdobiły zielenią, wieńcami. Po wizytacji parafii przybył na Górną Polankę. Przywitały Go dzieci, młodzież. Po oficjalnym powitaniu wypytywał się o życie sióstr, pracę. Rozmawiał serdecznie. Również z uśmiechem opowiadał jak to na pierwszą wiadomość o osiedleniu się Sióstr Karmelitanek w Polance, nie znając ich nadał im nazwę „heretyczek”, zanim się całej prawdy dowiedział. Osobiście rozmawiał z fundatorką Jarzynową i udzielił jej specjalnego błogosławieństwa. Żegnając się z siostrami udzielił im rad i wskazówek ojcowskich, odchodząc w radosnym nastroju kreślił znaki krzyża nad pochylonymi głowami sióstr, dzieci i ludzi z Górnej Polanki.Pod koniec roku 1926 zachorowała Jarzynowa. Zapewne na skutek ciężkich przeżyć, których jej życie nie szczędziło, zachorowała na raka. Długo cierpiała z powodu tej strasznej choroby i wiła się w bólach. Zmarła w 1927 roku 3 marca. Pogrzeb Jarzynowej wypadł bardzo uroczyście. Ludzie już dawno nie widzieli takiej manifestacji. W kondukcie pogrzebowym postępowali ludzie z całej niemal wsi. Siostry w białych płaszczach, członkowie III Zakonu Karmelitańskiego z Szopienic, zaproszeni przez Matkę Teresę, bardzo pięknie śpiewali pieśni pogrzebowe i psalmy żałobne. Kondukt prowadził na cmentarz ksiądz proboszcz Steczko wraz z księdzem prałatem Bieleninem z Krakowa rodzonym bratem zmarłej. Jej krewny, również Bielenin był księdzem. Ksiądz proboszcz Steczko w mowie pogrzebowej pochlebnie się wyraził o zmarłej, o jej świątobliwości.
Matka Teresa, przełożona Zgromadzenia postanowiła otworzyć nowe domy: w Wolbromiu i w Czernej. Ponieważ nie miała na tyle sióstr, aby nowe placówki obsadzić postanowiła zabrać siostry z Polanki. Gospodarstwo wydzierżawiła Marii Walicowej, która je przejęła 15 kwietnia 1928 roku. Siostry miały jednak w przyszłości wrócić do Polanki, a każde wakacje tu spędzały, gdyż miały zarezerwowany sobie jeden pokój na okres letni. Maria Walicowa wydzierżawiła gospodarstwo najpierw na 6 lat, a później ponowiła dzierżawę jeszcze na 2 lata.
Powrót sióstr do Polanki
W roku 1936 kończył się ponowiona dzierżawa majątku przez Marię Walicową w Polance Wielkiej. Radzono Matce Teresie by sprzedała majątek w Górnej Polance, a kupił dom przy kościele w Dolnej Polance. Ksiądz proboszcz Scholz, następca po księdzu dziekanie Steczce, popierał ten projekt, ponieważ chciał mieć siostry blisko kościoła do opieki nad świątynią i prowadzenia ochronki. Przy kościele stał tak zwanej starej szkoły. Nową szkołę zbudowano w Górnej Polance, a stary budynek Rada Gminna postanowiła sprzedać lub zburzyć. Siostrą nie bardzo odpowiadał ten dom na klasztor z powodu szczupłości miejsca. Druga strona pochodził od strony formalnej fundacji. Fundatorka bowiem przy kontrakcie postawiła klauzulę, że dom i majątek przeznacza „na ochronkę we wsi”. Trzeba więc byłoby starać się o pozwolenie u władz kościelnych. Wobec tej sytuacji Matka Teresa uważała za wole Bożą utrzymanie dla Zgromadzenia w dalszym ciągu domu i majątku w Polance Górnej.
Trzeba było natychmiast objąć majątek i dom, ponieważ dzierżawczyni, Maria Walicowa opuścił dzierżawę, zostawiając całe gospodarstwa w opłakanym stanie. Ziemie wyjałowione, zaperzone, budynki gospodarcze chyliły się całkiem ku upadkowi, a dom pozostał pusty i ze ścianami obdartymi. Od lutego 1936 roku przełożoną w Polance zostaje siostra Maria Imelda. Sprzęt domowy i swoje rzeczy przywiozły siostry furmanką ze Sosnowca. Po drodze wstąpiły do księdza proboszcza Scholza. Ksiądz proboszcz okazał się hojnym. Na zagospodarowanie polecił ze swego gospodarstwa część plonów zawieźć do sióstr. Ksiądz proboszcz oddał pod opiekę sióstr kościół, a więc utrzymanie w nim porządku i czystości, ubieranie ołtarzy i zakrystię. Również odwiedziły dwór Wysockich. Pan Teofil Wysocki zmarł, majątkiem zajmowała się pani Wysocka, która radośnie powitał Matkę Teresę jako dawną znajomą. Poleciła swemu zarządcy panu Dubielowi dać krowę, trochę siana, słomy oraz zboże na zasiew.
Siostry zajęły się energicznie odnowienie domu i gospodarstwa. Dom otoczono od ulicy parkanem z desek. Przy drzwiach frontowych dobudowano ganek. Z tak zwanej komory powstała kuchnia z piecem chlebowym, a dawna kuchnia została zamieniona na pokój gościnny. Domek przybrał inny wygląd. Siostry otworzyły ochronkę i mając pielęgniarki między sobą zajęły się chorymi. Często przed domem stała furmanka, aby siostra jechała do chorych lub furmanka z chorym. Siostry spieszyły z pomocą w dzień i w nocy. Odtąd rzadko mieszkańcy Polanki udają się do lekarza w Oświęcimiu. Zauważyli wszyscy we wsi, że umniejszyła się liczba śmiertelności. Byli za to bardzo wdzięczni Bogu i siostrom. Również podniosła się pobożność w Górnej Polance. Co raz więcej ludzi chodziło do kościoła i przystępowało do sakramentów świętych.
Czas okupacji niemieckiej
1939-1945
Okupacje niemiecką w polance Wielkiej opisałem na początku tej kroniki. Niemcy wysiedlali Polaków, zabierając im gospodarstwa. Gospodarstwa, pola zostały oddane przesiedleńcom niemieckim z Rumunii, Wschodu, „Bauerom”. Co do Sióstr, to im nie zabrano gospodarstwa, ani pola. Gospodarzyły na nowym majątku. Tak samo postąpili z ks. proboszczem Scholzem. Siostrom nie naprzykrzano się bardzo. Siostry jak mogły tak pomagały potrzebującym.
Żadna z Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus nie podpisała listy Volksdeutsch. W Sosnowcu powstała plotka jakoby siostry podpisały listę Volksdeutsch. Księża i ludzie dziwili się, że Siostry nie zostały wywiezione przez Niemców mimo, że stało się to z innymi Zgromadzeniami. Wyciągali z tego wniosek, że podpisały listę. Następnie księża i ludzie dziwili się skąd Siostry mają środki do życia i pracy. Nie podpisanie listy Volksdeutsch, ale wiara i ufność w pomoc Bożą oraz gorące modlitwy świątobliwej przełożonej Matki Teresy i wszystkich Sióstr była tajemnicą życia i działalności Sióstr podczas wojny. W czasie okupacji ciężko pracowały w Jaworznie czy gdzie indziej.
Czasy powojenne
1945-1977
Lata powojenne to okres wytężonej pracy i działalności Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Polance Wielkiej. W październiku 1945 roku za namową o. Bernarda Smyraka, karmelity bosego Matka Teresa kupuje barak w obozie oświęcimskim. Pragnie z baraku uświęconego cierpieniem tysięcy męczenników zbudować kaplicę w Polance Wielkiej. Barak przywieziono do Polanki. Ojciec Bernard sprowadził z Zawoi swoich ziomków, którzy przystąpili do budowy wczesną wiosną. 3 marca 1946 nastąpiło poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę kaplicy. Uroczystego aktu dokonał o. Józef – Prowincjał oo. Karmelitów Bosych. Zbudowano kaplicę, chór dla sióstr. Kilka małych pokoi i salę. W sali zrobiono scenę i tam odbywały się przedstawienia i katechizacja młodzieży, a później przedszkole. Ludzie w miarę możności pomagali w budowie siostrom, gdyż sami nie raz wiele nie mieli, bo niektórzy musieli się budować od nowa, gdyż Niemcy poburzyli sporo polskich gospodarstw. Odtąd prawie cała Górna Polanka przychodzi do kaplicy Sióstr na msze św. w niedziele i święta.
Na niedziele i święta przyjeżdżają przez prawie 20 lat ojcowie Karmelici Bosi z Krakowa i Wadowic. Gospodarze wyjeżdżali po nich furmanką i odwozili na stację do Przeciszowa. Każdy miał swój turnus i trzeba pochwalić, że sumiennie wypełniali, wywiązywali się z podjętego obowiązku.
Przez kilka lat był kapelanem u Sióstr ks. Stanisław Śliwa, kapłan, emeryt z diecezji tarnowskiej. Po ks. Śliwie kapelanie przejmują księżą Salezjanie z Oświęcimia i pracują, aż do końca sierpnia 1977 roku. (Pod koniec sierpnia przychodzi kapłan diecezji krakowskiej Gerard Jajecznica, jako wikariusz polański z niedzielą na Górnej Polance, który ma budować kościół. )
Ponieważ dom dla sióstr okazał się szczupły – bo siostry z Sosnowca przyjeżdżały na odpoczynek – dobudowano piętro nad domem. Tam miały swoje mieszkanie Siostry, a parter służył raczej na potrzeby gospodarcze. Była tam kuchnia, refektarz. Rok 1946.
Siostry rozwijają swą działalność w całej pełni. Gospodarstwo rolne stało na wysokim poziomie. Gospodarowała s. Mieczysława Banasiak. Były 2 konie i kilka krów . Siostrę Mieczysławę wszyscy ludzie darzyli szacunkiem jako dobrego gospodarza. Kiedy w 1975 siostry likwidowały gospodarstwo, siostra Mieczysława nie mogła tego przeboleć. Z wielkim żalem opuszczała Polankę.
Siostry uczą religii dzieci z Górnej Polanki. Prowadzą ochronkę. W domu istnieje pracownia paramentów liturgicznych. Siostry pracują bardzo często nocami, by wykonać zamówienia. Wszystkie ornaty stare naprawiły i sporo zrobiły nowych do kościoła parafialnego. Bielizna kościelna to dzieło ich rąk.
Otaczają opieką lekarską chorych całej Polanki. W każdym zakątku Polanki można zobaczyć siostrę z walizeczką lekarską. Siostrę Weronikę Podsiadło rutynowaną pielęgniarkę, nazywają lekarką. Wierzą w jej „cudowne” zdolności lekarskie. Lubiana przez wszystkich, zawsze mile się do wszystkich uśmiecha. Jedne tylko małe dzieci boją się jej. Gdy wchodzi do jakiegoś domu to dzieci płaczą i wołają „boli, boli”, bo będzie zastrzyk.
Na wakacje, wczasy przyjeżdżają siostry z Sosnowca. Powietrze dobre, pożywienie świeże, zdrowe. Ponieważ w czasie wakacji zjeżdżają kolonie dzieci. Dzieci nie bardzo chcą wyjeżdżać z powrotem do Sosnowca. Słabe przychodzą do zdrowia: hasają w ogrodzie, przebywają sporo czasu na przechadzce w lesie, maja dobre odżywianie.
Likwidacja placówki
Nadszedł jednak ciężki okres dla Sióstr. Działalność ich zaczyna być ograniczana. Zaczął się tzw. okres stalinizmu w naszej Ojczyźnie. Wyszły rozporządzenia ograniczająca działalność kościoła, a specjalnie zakonów. I tak rozporządzenie pozwala posiadać klasztorowi najwyżej 5 ha gruntu. Nadwyżkę odbierano. Siostry miały 7 ha więc upaństwowiono im 2 ha gruntu, który leżał za lasem. Zostało im tylko 5 ha.
Odbierano wtedy również zakłady wychowawcze: szkoły, ochronki, przedszkola. Siostry prowadziły przedszkole. Siostrom chciano upaństwowić przedszkole narzucając przedszkolankę i zająć lokal. Siostry nie zgodziły się na oddanie lokalu i dopiero po dłuższych przetargach przedszkole przeniesione do prywatnego lokalu.
W Polance został utworzony Ośrodek Zdrowia, w którym zaczął urzędować lekarz i pielęgniarka. Tym samym siostry nie mogły udzielać pomocy chorym, dawać zastrzyki. Praca samarytańska skończyła się. Siostry pielęgniarki zostały przeniesione do innych klasztorów. Pozostało tylko nauczanie religii. Siostry prowadziły dalej pracownię szat liturgicznych. Na domiar kaplicę, salkę, pokoiki, które dobudowano po wojnie, zaczął niszczyć grzyb. Barak drewniany postawiony na podmurówce nie miał izolacji. Budynek stoi na terenie poniżej gościńca i woda spływając wsiąka w jego fundamenty. Istnienie baraku pod czas budowy oblicza najwyżej na lat 20. Stoi już ten barak, kaplica 33 lata. Także i parter domu Sióstr nie przedstawia się wesoło. Siostry chciały budować nowy dom i w nim dużą kaplicę, nie otrzymywały jednak pozwolenia od władzy. Zakupiły już sporo cegły, która leżąc dłuższy czas, zaczęła się lasować. W takich warunkach trudna było mieszkać. Zaczęły myśleć o opuszczeniu placówki.
Nie radząc się ani księdza proboszcza, Jana Brawiaka, który był im zawsze życzliwy, ani Kurii Biskupiej podpisały rezygnację z pola, ogrodu na rzecz państwa zostawiając tylko to co jest pod budynkami i skrawek podwórza. Mieszkały jeszcze kilka lat i choć w roku 1974 otrzymały pozwolenie na budowę nowego domu i w nim większej kaplicy, wynikły trudności z lokalizacją budynku … i ludzie z rezerwą zaczęli się odnosić… .
Postanowiły w 1976 roku całkowicie opuścić Polankę. Na interwencję Kurii i księdza kardynała Wojtyły zostały tylko cztery. Ksiądz kardynał postanowił naznaczyć kapłana diecezjalnego, który by utrzymał placówkę duszpasterską. I sprawa przybiera pomyślny obrót. W roku 1977 pod koniec sierpnia przybywa ksiądz Gerard Jajecznica. Pozostają tylko dwie Siostry Karmelitanki, które – według mowy z Generalną Karmelitanek – mają pozostać do wybudowania kościoła w stanie surowym.
Ksiądz Jajecznica zrobił nowy plan budowli. Gromadzi materiał na budowę kościoła i mieszkania. Dostał pozwolenie od Urzędu Wyznań z Bielska Białej na budowę kościoła połączonego przejściem z budynkiem mieszkalnym. Bodowa ma ruszyć wiosną całą parą. Ludzie chętnie pomagają przy zwózce materiałów budowlanych, dają ofiary pieniężne.
I tak zaczyna się historia kościoła na Górnej Wsi w Polance Wielkiej
Po śmierci księdza Jana Brawiaka w 1975roku przychodzi do Polanki ksiądz Tadeusz Porzycki rodem z Barwałdu. Młody, energiczny zabiera się do remontu plebani, kościoła. Remontu wymagał i kościół i plebania. Jest lubiany przez parafian. Ma zdolności budowniczego i spryt zdobywania potrzebnego materiału. Za te kilka lat zrobił bardzo dużo. Za niego to siostry chcą opuścić Górną Polankę. Jako proboszcz chce utrzymać placówkę duszpasterską na Górnej Polance. Jeździ w tej sprawie do Kurii Krakowskiej i do Matki Generalnej S.S. Karmelitanek w Balicach. On to stara się o księdza dla Górnej Polanki. Dostaje swego kolegę księdza Gerarda Jajecznicę w 1977roku, jako wikarego polańskiego. Ksiądz Jajecznica urządza sobie mieszkanie na Górnej Wsi. Ksiądz proboszcz Porzycki stara się o plany i ich zatwierdzenie, gromadzi materiały. W tym pomaga mu dzielnie ksiądz Jajecznica. Ksiądz proboszcz jest odpowiedzialny za całą budowę.
Ten wpis do początku kroniki kościoła na Górnej Wsi skończyłem dnia 28 lutego 1978. księgę oddaję w ręce księdza proboszcza Porzyckiego. Starałem się, aby wszystkie fakty były udokumentowane. Zasięgałem wiadomości od wielu ludzi, przeważnie żyjących w tych czasach. Sporo wydarzeń pamiętam i spotykałem się z nimi, jako rodak polański.
o. Albin Dziuba
Ojciec Albin od Jezusa Hostii, Teofil Dziuba żył 75 lat. Zmarł 6 maja 1989 roku w Wadowicach i tam został pochowany. Po 58 latach życia zakonnego i 52 kapłaństwa.
Siostry Karmelitanki nie mogąc się doczekać pozwolenia na budowę kościoła odchodzą z Polanki Górnej.
W 1979 roku Polanka otrzymuje pozwolenie na budowę kościoła. Głównym budowniczym jest ksiądz Gerard Jajecznica, który wystawił kościół w stanie surowym. Był przez parafian bardzo lubiany. Był pracowity i nie tylko nadzorował budowę jak mówią parafianie, ale i sam z nimi pracował. Do tej pory jest wspominany w Polance Górnej. Po odejściu z Polanki został przeniesiony do Nowej Wsi koło Kęt, gdzie wybudował drugi kościół.
Po księdzu Gerardzie przyszedł ksiądz Zdzisław Hopciaś. Za jego pobytu zostały wykonane do kościoła ławki i założona posadzka marmurowa.
W 1986 roku do Polanki Górnej przybywa ksiądz Stanisław Klimasara, który też bardzo dobrze zapisał się w pamięci tutejszych mieszkańców. On to wykończył chór, zakupił organy, wybielił kościół, wystawił na poddaszu Domu Charytatywnego mieszkania dla sióstr ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej (Dom Prowincjalny w Branicach), zrobił chodniki wokół budynku, wprowadził do kościoła gaz. Od tej chwili zarówno kościół jak i Dom Charytatywny były ogrzewane gazem. Ośrodek duszpasterski jak i Dom Charytatywny im. Jana Pawła II w Polance Górnej należą do Archidiecezji Krakowskiej.
W 1991 roku 15 czerwca Rektorem Domu Charytatywnego i duszpasterzem w Polance Górnej został mianowany ks. Józef Zajda, który przedtem był wikariuszem w Czernichowie koło Krakowa. Jako młody, energiczny kapłan zabrał się od razu do pracy. Choć kościół był nowy i wydawać by się mogło dobrze utrzymany, to już pierwszej zimy pojawiły się problemy. Mianowicie przemarzały ściany kościoła. Na ścianie głównego ołtarza pojawił się szron, i było go tak dużo, że można go było drapać palcami po ścianie a on jak śnieg zlatywał na posadzkę wewnątrz kościoła.
Gdy były roztopy lała się woda z okien nad ołtarzem głównym, okien krzyża i z okien w środku kościoła. Dlatego pierwsza inwestycje jaką podjął się zrobić było ocieplenie i otynkowanie kościoła z zewnątrz. Parafianie widząc stan swojej świątyni, bez żadnego problemu złożyli ofiary na zakup stero – supremy i wykonanie prac. Wykonała je firma z Łętowni. Przy okazji ocieplania kościoła został otynkowany także Dom Charytatywny, aby do maksimum wykorzystać deski i żerdzie. Po trzech tygodniach prace zostały zakończone.
Pomalowano także dach czerwoną farbą. Taki kolor został świadomie użyty, gdyż przed budową kościoła była drewniana kaplica przywieziona z Oświęcimia. Był to barak przesiąknięty krwią męczenników, którzy zginęli w obozie. Kolor dachu ma przypominać tę pierwszą kaplicę. Ponieważ do kościoła prowadziły jedne duże drzwi, trzeba było zrobić wiatrołap, który by blokował wychodzące w zimie ciepło. Zaprojektowała go mgr. inż. arch. Małgorzata Dembicka-Zamarska z Krakowa. Zamontował go pan Józef Ganobis.
Po wykonaniu elewacji zewnętrznej przyszedł czas na pomalowanie kościoła wewnątrz. Był nadzieja, że ściany nie będą przemarzały, co okazało się prawdą połowiczną, gdyż rzeczywiście mury nie przemarzały, ale brud nadal ze ścian wychodził. Kościół malowali: Michał Brońka – parafianin i P. Pala z Dolnej Polanki. Filary betonowe zostały pomalowane w cegiełki, aby zasłonić wychodzący brud.
Teraz wypadało zrobić ołtarze główny i boczny. Głównego ołtarza nie było, zaś boczny przeniesiony ze starej kaplicy był bardzo zniszczony przez korniki, które zaczynały przechodzić do nowych ławek. Ołtarze projektował ks. Stanisław Czernik – proboszcz z parafii Bielany koło Kęt. Wykonał je Andrzej Głąb tutejszy stolarz. Część środkowa głównego ołtarza został wiernie odtworzona ze starego, który był w bocznej części kościoła. Umieszczono w nim obraz Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny.
Z dniem 25 marca 1992 roku zostały w Polsce utworzone nowe diecezje . Powstała min. Diecezja Bielsko Żywiecka do której należy Parafia Niepokalanego Serca NMP w Polance Górnej. Na czele diecezji i jej pierwszym Ordynariuszem został Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Tadeusz Rakoczy.
Ponieważ do Domu Charytatywnego zaczęły przyjeżdżać turnusy z osobami starszymi, chorymi i niepełnosprawnymi, organizowane przez Parafie Archidiecezji Krakowskiej i Diecezji Bielsko-Żywieckiej, nasunęła się myśl wystawienia w ogrodzie Drogi Krzyżowej. Pierwsza stacja powstała na wiosnę 1994 roku. I tak przez prawie miesiąc co kilka dni powstawały nowe. Fundamenty pod stacje wykopał Józef Kubik – pochodzący z Kobiernic, a zamieszkały tutaj na stałe. Jest on bardzo pracowity, pobożny, oddany, uczciwy i solidny. Trudno sobie wyobrazić życie bez niego. Stacje wystawili nie odpłatnie: Józef Ganobis i Franciszek Biernatek. Przed stacjami została wylana betonowa alejka i od tej pory wszystkie procesje odbywają się tamtędy. W 1995 roku zostały zakupione płaskorzeźby z gipsu w Piekarach Śląskich. Zostały one ufundowane przez sponsorów wywodzących się z Polanki Górnej. Na środku Drogi Krzyżowej zostało usypane wzniesienie tworzące jakby „Kalwarię” na szczycie którego stoi duży krzyż.
W 1996 roku zostały pozłocone: ołtarze, tabernakulum, naczynia liturgiczne. W zakrystii zostały wymienione na nowe, bardziej przydatne meble. W ty samym roku został wystawiony nowy parkan wzdłuż głównej drogi.
Został wykonany z gotowych elementów tak zwanych „prostek”, wypalanych, zbrojonych i zalewanych betonem. Jego długość wynosi 120 metrów. Parkan powstał w bardzo krótkim terminie dzięki pomocy parafian. Na szczególne wyróżnienie zasługują: Józef Ganobis, Alfons Bernaś, Józef Sikora i Marian Ślusarczyk. Należy dodać także o dużym zaangażowaniu młodzieży
W roku 1999 ks. Józef Zajda przeszedł na Parafię Św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza do Łodygowic Dolnych. Został również dyrektorem Caritas w Diecezji Bielsko Żywieckiej. Nowym administratorem w parafii w Polance Górnej został ks. Jerzy Wojciechowski. Za jego kadencji tymczasowa parafia uzyskała status Parafii Rzymsko Katolickiej PW. Niepokalanego Serca NMP, a ks. Jerzy Wojciechowski został jej pierwszym Proboszczem.
W 2008 roku siostry ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej likwidują swoją placówkę w Polance Górnej i opuszczają dom. Z dniem 20-go grudnia 2008 roku ks. Jerzy Wojciechowski zostaje przeniesiony do Parafii Narodzenia NMP w Bielsku Biała Lipnik a na jego miejsce przychodzi ks. Piotr Pokojnikow.